poniedziałek, 13 czerwca 2016

Część III. Koniec.

   Nad ranem dostaliśmy telefon ze szpitala, że stan Olka gwałtownie się pogorszył i pogarsza się nadal, od wieczora. Jego organizm nie reagował już na żadne leki. Serce było co raz słabsze. Kiedy dojechaliśmy do szpitala, tętno Olusia spadało z minuty na minutę. A przecież jeszcze poprzedniego dnia byliśmy u Niego i nic nie wskazywało na taki rozwój sytuacji. Niestety przy wspólnym pniu tętniczym bardzo często stan zdrowia pacjenta pogarsza się nagle.
 

Stałam nad jego inkubatorem i nie myślałam nic. Przynajmniej dziś już nic nie pamiętam. Patrzyłam co chwilę na monitor i jego spadające tętno. Modliłam się do Matki Boskiej, żeby się Nim zaopiekowała, bo przecież od teraz to Ona musi nad Nim czuwać. 
Odszedł o 6 rano. Mieliśmy jeszcze dwie godziny, żeby się z Nim pożegnać. Choć ja, od kiedy Olek przyszedł na świat, codziennie, w myślach się z Nim żegnałam. Może po prostu bałam się mieć nadzieję, że mój synek z tego wyjdzie. 

Dzisiaj to już ponad 2 miesiące od kiedy Olka nie ma z Nami. Jedyne co daje Nam siłę to świadomość i silne przekonanie o tym, że Oluś jest tam gdzie jest mu już lepiej. Codziennie myślę o tym, czy będzie mi dane się jeszcze z Nim spotkać? Czy starczy mi na tyle wiary, żeby w to wierzyć?
Już chyba nigdy nie będę mogła powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Zawsze, nawet po wielu latach, gdzieś w tyle głowy, będę miała myśl, że go straciłam. Czuję pustkę. To tak, jakbym straciła kawałek siebie.


Zanim to się stało, myślałam, że tego nie przeżyję. Że nie da się stanąć na nogi po takiej tragedii. A jednak. Owszem, są gorsze i lepsze dni, ale generalnie jakoś funkcjonujemy. Na razie.

Ratują Nas Laura i Krzyś. Do końca życia będę im dziękować, że byli, kiedy to się stało. 


Potwierdziły się przypuszczenia, że Olek miał wadę genetyczną. Z poradni genetycznej, dostaliśmy wyniki potwierdzające zespół di george'a. W grudniu, badania pod tym kątem zrobię sobie również ja i Maciej. 




7 komentarzy:

  1. Kochana pamiętaj,że zawsze możecie liczyć na nasze wsparcie.Kochany Oluś [*]

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo, bardzo mi przykro...śledziłam Waszą historię i nie przypuszczałam nawet, że może mieć takie zakończenie. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo siły dla was. Jako mama bliźniąt wyobrażam sobie co czujecie. Dużo siły dla was.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przytulam.
    Trzymajcie się razem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przytulam.
    Trzymajcie się razem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam waszą historię tylko z tego wpisu. 22 lata temu mogłabym napisać te same słowa. Dzisiaj świętuję imieniny mojego syna Antoniego, mam 5 dzieci. Wspominając tamten odległy czas, kiedy tak bardzo czekałam na moje pierwsze dziecko i tak bardzo trudno mi było pogodzić się z jego tylko 13-sto dniowym życiem, muszę przyznać, że każde nawet to krótkie życie ma sens. Są momenty nadziei i żalu, rozpaczy, a w końcu odnajdywania na nowo siły bożej miłości. Pamiętam taki moment kiedy pogodziłam się z faktem, że Jaś odchodzi i jedyne co go czeka to samo DOBRO. Po prostu odetchnęłam i mogłam dalej żyć. Proszę ufajcie!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).