piątek, 1 sierpnia 2014

Czy walczyć z naturą?

   Krzysiek ma skończone 13 miesięcy. Jest już dużym chłopcem, całkiem fajnym ;). Uczy się codziennie czegoś nowego i codziennie daje mi milion powodów do uśmiechu. 
Jest też dzieckiem, które od samego początku potrzebowało bardzo dużo bliskości, głównie mojej, ale tatusia też nie pogardził ;). 
Na nic zdawały się maty edukacyjne, bujaczki, leżaczki, karuzele nad łóżeczkiem i inne kule-hule. Chciał być przy nas/na nas i koniec, kropka! A już w niebie był przy maminej piersi. Po prostu odlot i na haju ;). I tak mu zostało do dziś...


   Wiele było akcji związanych z moim kp. Nie mogłam wykąpać się w spokoju wieczorem, bo dziecko zawsze w tym czasie budziło się na posiłek. Nie mogłam wyjść z domu na dłużej niż 2 godziny. Nie wspominając już o wyjściu na imprezę, itd. Nie mogłam iść z synem na normalny spacer, bez ryków i kwików. Nie wchodziłam do sklepów z synem bo bałam się, że akurat dostanie szału. Nie spałam, nie jadłam, itp. 
Na szczęście to wszystko za Nami. Pory kp już się prawie unormowały (chyba, że idzie ząb lub inne ustrojstwo), syn uśnie beze mnie, przeżyje nawet beze mnie parę godzin. I nie w głowie Nam teraz odstawienie, no chyba, że samoistne, tzn. jeśli Krzysiek tak zadecyduje. 
Ale niestety jedno mnie martwi. A mianowicie kwestia kolejnego potomka. Bardzo chcielibyśmy mieć już drugie dziecko. Tęsknimy za tymi miniaturowymi stópkami i bezzębnym uśmiechem. Bardzo chcemy rodzeństwa dla syna. Niestety nasze starania nie przynoszą skutku. Śmiem twierdzić, że to przez nasze kp. W pierwszą ciąże zaszłam jak to się mówi "za pierwszym razem", bez żadnych problemów, więc myślę, że kp ma jednak wpływ na nasze aktualne bezowocne starania.
No i zadaję sobie w tym momencie pytanie, co zrobić? Czy odstawiać i czekać na powrót "normalności" w moim organizmie? Czy nadal karmić i czekać, aż się stanie po prostu? Nie chcę aby jedno dziecko cierpiało kosztem drugiego (tego jeszcze nie poczętego). Tłumaczę sobie, że tak widocznie musi być skoro moje ciało jeszcze nie odpowiada. Ale są również wieczory, kiedy smutno mi, że nadal nic. 
I absolutnie nie winię za to syna. Cieszę się, że mogę mu dać to co najlepsze i najzdrowsze. Ale czy długo będę tak jeszcze czekać???

Może któraś z mam była również w takiej sytuacji? Może wesprzecie dobrym słowem? :)

Pozdrawiam,
Natalia :) 

P.S. Zapraszam na swój profil na FB :) <klik>

9 komentarzy:

  1. Podobną sytuacje miała moja kuzynka. Karmiła piersią córeczkę, ale chciała też zajść w ciąże. Udało jej się. Między dzieciaczkami jest równe 2 lata różnicy, co do dnia (ale to już dzięki cesarskiemu cięciu, bo chłopczyk bardzo duży był, a mama miała cukrzycę ciążową, więc troszkę przyspieszono termin). Wiem, że karmiła nawet krótki okres będąc już w ciąży. Najlepiej udaj się do specjalisty. Porób wszystkie badania i będziesz wiedziała, czy organizm jest już gotowy czy też nie. W każdym razie życzę powodzenia. Sama mam dwójkę dzieci między którymi jest różnica 2 lat i 2 miesięcy, tyle że córeczka urodziła się przedwcześnie, inaczej była by trochę większa różnica. I powiem Ci, że świetnie się ze sobą bawią. Próbujcie dalej, w końcu się uda :-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za rady. Między mną a moim bratem też są 2 lata różnicy i myślę, że ten okres czasu faktycznie jest ok. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Być może kp ma na to wpływ, ale prawdę mówiąc to nie wiem. My staraliśmy się o drugie dziecko równo rok - nie wiadomo dlaczego się nie udawało, bo ogólnie wszystko było niby ok pod względem zdrowotnym. Dopiero jak przyjęłam postawę - będzie to będzie, nie to nie, to się udało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rok?! To faktycznie bardzo długo. Czyli nie pozostaje mi nic innego jak zrobić badania i czekać :) Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
  3. Ja niestety kompletnie nie pomogę w tym temacie. Aczkolwiek to, że o pierwsze staraliście się krótko nie znaczy, że o drugie też tak będzie ;)) My o Martynkę staraliśmy się rok, pomimo że wszystko było zdrowotnie ok. Ciekawe ile nam to teraz zajmie przy drugim ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie muszę sobie to przestawić w głowie, że wcale nie musi być tak jak przy pierwszym :) Jednak człowiek ma taką naturę, że porównuje mimo wszystko :). Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Natalia, z tego co się orientuję, to przy kp może podwyższony jest poziom prolaktyny... I to ona może być przyczyną bezowocnych starań...
    Powodzenia i trzymam kciuki, tak samo mocno za Was, jak i za nas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, nie interesowałam się jeszcze tematem prolaktyny, ale fajnie,że piszesz. Poczytam na ten temat. I Wam również życzę owocnych starań :)

      Usuń
  5. Literówka się wkradła ;) Oczywiście miało być tak: "...to przy kp może być podwyższony poziom prolaktyny"...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).