poniedziałek, 12 stycznia 2015

Kiedy Twoje kompleksy uprzykrzają życie innym.

   Kompleksy, ech... Któż ich nie posiada? Swego czasu, kiedy byłam jeszcze "piękna i młoda" ;) twierdziłam, że kompleksów nie posiadam.
Że nie ma takiej cechy, wady, której w sobie nie lubię. Że generalnie jestem idealna(dla siebie ;)). Można to nazwać różnie, np. tzw. zakochanie w sobie ;). Można było nazwać mnie również narcyzem, zadufaną w sobie, przemądrzałą, itp., itd... Oczywiście wg mnie samej po prostu znałam swoją wartość i tyle. Nigdy się nie przechwalałam, nigdy nie czułam się lepsza od innych. Po prostu lubiłam siebie. 
Z biegiem czasu sytuacja zmieniała się dynamicznie. Po "szczycie" mojego zakochania w sobie nadszedł czas względnej sympatii do siebie samej i na tym poziomie pozostawałam dosyć spory czas, aczkolwiek po cichutku zaczynały pukać do mojego umysłu na razie malutkie jeszcze kompleksiki. I kiedy miałam pomału rozpoczynać "dorosłe, stateczne i poważne" życie u boku jednego partnera, w "sferze kompleksowej" robiło się co raz gorzej. 
Tak bardzo chyba zależało mi na tym, abym była akceptowana w otoczeniu wtedy jeszcze przyszłego męża, że wyszukiwałam w sobie wad, które ewentualnie mogły mi utrudnić tą akceptację. Podświadomie więc unikałam konfrontacji, Maciej niby wiedział, ale nie wiedział o co tak naprawdę chodzi i sytuacja robiła się niepotrzebnie co raz trudniejsza. 
Na szczęście któreś z Nas oprzytomniało i zaczęło po prostu rozmawiać na temat niewygodny (już nie pamiętam kto konkretnie). Szczera rozmowa była lekiem "na całe zło". I od tamtej pory moja samoakceptacja rosła z powrotem, ale na szczęście dla ogółu nie osiągnęła już "szczytu" ;).

A dlaczego przytoczyłam tą historię? A bo są kompleksy i kompleksy... Są kompleksy, które niemal 3/4 populacji posiada i posiadać będzie, bo tacy już jesteśmy i tyle (szczególnie kobiety). Należą do nich oczywiście waga, wzrost, generalnie wygląd zewnętrzny, bo obojętnie jakbyśmy nie wyglądali, wyglądać chcemy inaczej ;). Można mieć również kompleksy na tle finansowym. W dzisiejszych czasach ogromnego konsumpcjonizmu jest to chyba sprawa bardzo popularna, szczególnie wśród młodzieży. Można mieć również kompleksy na tle np. edukacji. I pewnie jeszcze wiele innych. Każdy z Nas wie, czego nie lubi u siebie samego- nieistotne. Istotne natomiast jest to czy nie zadręczamy swoimi tzw. niedoskonałościami innych. I nie chodzi tu wcale o ciągłe ględzenie na ten temat i wymuszanie wręcz na rozmówcy zapewnień, że wcale, a wcale "nie jest tak źle jak nam się wydaje" (choć i to bywa uciążliwe). W moim poście chcę napisać o tym, że kiedy już sami nie radzimy sobie ze swoimi kompleksami, kiedy osiągają one (słusznie lub nie) gigantyczne rozmiary, może się to odbić na Naszym otoczeniu. Kiedy wciąż szukamy akceptacji ze strony innych to często gęsto szukamy dziury w całym. Wyszukujemy niepotrzebnie jakichś niewypowiedzianych słów. Tworzymy w swoich głowach wizje, których wcale nie było i pewnie nie będzie. Chcemy czuć, że wg innych jesteśmy ok, idealni, ale problem tkwi w tym, że kiedy sami się nie lubimy i nie akceptujemy, trudno będzie Nam kiedykolwiek uwierzyć w to, że dla kogoś innego jesteśmy idealni i nie musimy nic w sobie zmieniać.
Z powodu braku samoakceptacji rodzą się niepotrzebne nieporozumienia, konflikty. I tak naprawdę żaden z "winnych", którzy źle coś powiedzieli, nie tak sformułowali zdanie, niepotrzebnie "za bardzo" Nas skomplementowali i tak nie zrozumie swojej winy. Bo wina leży po Naszej stronie. Tej zakompleksionej. Tej, która zupełnie niepotrzebnie szuka w sobie wad, których nie ma.
Pamiętajmy o tym, że takim zachowaniem można kogoś zniechęcić do siebie. No bo w końcu ileż można zapewniać drugą osobę o tym, że jest naprawdę extra, skoro sam zainteresowany w to nie wierzy. Nie niszczmy relacji ze swoimi bliskimi i nie tylko, Naszym brakiem samoakceptacji.

Bo przecież chyba każdy z Nas zna powiedzenie, że jeśli chcesz, żeby inni Cię lubili, musisz najpierw polubić sam siebie :).



Dla takich widoków warto wstać o 6.00... ;)



Pozdrawiam,
Natalia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).