środa, 7 stycznia 2015

Myślał indyk o niedzieli, a w sobotę... Znacie to?

   No właśnie, znacie to? Na pewno! Na pewno mieliście w życiu chociaż jedną taką sytuację, że "za wcześnie" sobie coś zaplanowaliście.
Ja już dawno przekonałam się, że nie warto pewnych rzeczy planować. Albo inaczej- warto, ale bez ciśnienia, konkretnych dat, terminów, itd. Bo bardzo często rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej niż nasz wcześniejszy plan. 
Jest takie powiedzenie: "Chcesz rozśmieszyć Pana Boga- opowiedz mu o swoich planach". I w zupełności zgadzam się z tymi słowami. Można sobie marzyć, wyobrażać jak będzie wyglądała przyszłość, robić postanowienia, zakładać, że będzie tak i tak, ale czasami wystarczy mały szczegół, a całe życie wywraca Nam się do góry nogami...

I tak właśnie dzieje się u Nas. Założyliśmy sobie z Maciejem, że będziemy przez następne kilka miesięcy działać wg konkretnego planu, nie wzięliśmy jednak pod uwagę, że pewne sprawy mogą Nam te plany pokrzyżować. 
I niby nic poważnego się nie dzieje, ale nasza aktualna sytuacja idealnie wpasowała się w tytułowe przysłowie.


Mimo wszystko nadal jestem dobrej myśli. Czekam na rozwój sytuacji, powierzam swój byt Sile Wyższej i cieszę się z tego co mamy. Bardzo się cieszę! Doceniam każdą sekundę.

Przez ostatnie 3 tygodnie byliśmy w domu w trójkę i po tych 3 tygodniach wiem, że nie moglibyśmy być z Maciejem razem w domu, albo pracować razem. Musimy jako małżeństwo mieć chwile wytchnienia. "Odpoczynku" od siebie. Zbyt długi i intensywny wspólny czas grozi wybuchem III wojny światowej ;). I owszem, było mi dzisiaj trochę żal, że Mąż musi już iść do pracy (Jego było mi żal, ale chyba bardziej żałowałam siebie, że zostaję sama na polu bitwy ;)), ale kiedy usypiałam Krzyśka z poczuciem, że fajnie spędziliśmy ten dzień, to stwierdziłam, że dobrze jest pobyć ze swoim dzieckiem sam na sam. 
Skupiam się wtedy tylko na Nim. Na jego potrzebach, na jego gestach, słowach. Ofiaruję mu wtedy więcej siebie. Nie muszę się dzielić na dwoje, lub troje, między Krzyśkiem, Maciejem, a np. obiadem na jutro. Bo kiedy wiem, że będę z Krzysiem sama, to tak organizuję rzeczywistość, aby wspólny czas był tylko mój i Jego, a nie mój, Jego i deski do prasowania ;).

















A jak tam u Was po przerwie świątecznej? No i jakie plany na Nowy Rok? :) Czy całkowity bezplan i idziecie na żywioł? ;)


Pozdrawiam,
Natalia :)

5 komentarzy:

  1. Plany są, ale bez ciśnienia na konkretne daty zakończenia, a raczej a daty początkowe się nastawiłam, żeby bez wymówek zacząć i na razie dobrze ;) Czas z mężem, taki we czwórkę, razem uwielbiam, ale na dłuższą metę potrzebuję tego sam na sam z dziećmi i więcej zrobię bez jego pomocy, bo wiem, że muszę się inaczej zorganizować. Zazdroszczę tego bycia z dzieckiem z dzieckiem a nie obok, bo mi się zdarza niestety robić coś obok, typu zupa np., bo do prania czy części rzeczy razem próbujemy podchodzić i mi podaje klamerki, coś potrzyma, wrzuci, a jak chce to klocki buduje i bierze taki kolor do wierzy jak ja klamerki do prania ;) Zawsze coś. Plany - planować uwielbiam, z realizacją gorzej bywało, więc na krótsze plany się przestawiłam, mniejsze kroki jest lepiej ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAA i zapomniałam - świetne zdjęci i uchwycona radość :)

      Usuń
    2. Ja też jestem o wiele lepiej zorganizowana, kiedy nie ma męża w domu :). Przeszkadzają jednym słowem ;). A czas z dzieckiem byłam zmuszona tak zorganizować, bo Krzyś niestety nie umie, albo nie chce zająć się sam sobą i kiedy zaczynam robić coś typu obiad, pranie, itp to zaczyna się histeria, wiszenie na nodze, itd... :/

      A zdjęcia też uwielbiam, chyba z milion razy już je oglądałam ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Eh, jak mój mąż jest w domu przez weekend to wkurza mnie niekiedy niesamowicie! Ale cóż "taki mamy klimat" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Ja w każdy piątek niecierpliwie czekam na weekend, a nie raz już w sobotę rano mam dosyć "bycia razem" ;).

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).