środa, 26 listopada 2014

Czekam na nowe.

   Plan był inny, to znaczy nie było planu, a były nadzieje, cichutkie myśli, że a nóż się uda. Taka ogromna potrzeba serca, którą i Maciej w końcu poczuł. Los jednak chciał inaczej i układa w inny sposób nasze życie. Pogodziłam się z tym, a właściwie nie pogodziłam, a przyjęłam do wiadomości, że tak po prostu ma być i tyle. Nie rozpaczałam, nie rozmyślałam nad innymi rozwiązaniami, po prostu biorę życie takie jakie jest.



   Wracam za jakiś czas do pracy, a Krzyś idzie do żłobka. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że wcale nie będzie tak źle i trudno z zorganizowaniem nowej rzeczywistości. Wręcz przeciwnie i cieszy mnie to bardzo.

I może to jest spowodowane moim aktualnym, gorszym samopoczuciem, bólem głowy i gardła, niewyspaniem, ale czekam na tą naszą nową rzeczywistość. Z utęsknieniem...
Jeszcze do niedawna nie wyobrażałam sobie, że będę mogła zostawić Krzyśka gdzieś na dłużej niż dosłownie 3-4 godziny. Dziś czuję lekkie podniecenie i już nie mogę się doczekać mojego powrotu do pracy.

Tak ,wiem, będzie trudno, będę zmęczona, bo będę musiała pogodzić obowiązki domowe z tymi zawodowymi, na dodatek, kiedy wrócę z pracy będę miała w domu stęsknione dziecko, które będzie wymagało mojej uwagi, ale i tak już nie mogę się doczekać...

Nie mogę się doczekać wyrwania z domu. Dnia, który nie będzie wyglądał zawsze tak samo. Kontaktu z ludźmi w średniej wieku wyższej niż 1,5 roku. Nie mogę się doczekać nowego...


Trudne mamy dni ostatnio, pełne krzyku, zgrzytania zębami, gryzienia, szczypania, pełne łez i furii. Z niewiadomego mi powodu. Cierpliwość moja jest na granicy wytrzymałości. I albo usilnie tłumaczę w kółko i w kółko, albo po prostu odpuszczam- ach! ta konsekwencja... ;). Noce również nieciekawe, niby przespane, ale mnie z zatkanym nosem i pękającą głową budzi każdy ruch jednego, albo drugiego. Nie służy mi ostatnio to całe "co-sleeping". 

I pewnie te wybuchy złości też "dokładają się" do tego, że nie mogę się doczekać, ale co ja poradzę... Każdy ma przecież swoją granicę.

O, proszę bardzo- Synek Mamusi "w akcji"...




Przyszedł już chyba czas, kiedy dojrzałam do tego rozstania. I pewnie będę jeszcze marzyć o beztroskim "siedzeniu w domu" z berbeciem na kolanach, kiedy będę Kisia zostawiać za drzwiami żłobka, trzymającego za rękę nową ciocię, a nie mnie. I pewnie nie raz poleją się z tego powodu łzy, ale i tak czekam... 
No i wierzę w to, że mój syn również dzielnie odnajdzie się w nowej rzeczywistości i pomoże tym samym nam- "starym" jakoś to wszystko przejść.



Czekam na tą rewolucję, oj czekam...



Pozdrawiam,
Natalia :)

6 komentarzy:

  1. Każdy medal ma dwie strony. Z jednej strony jest się bardziej zmęczonym i ma się jeszcze mniej czasu, ale z drugiej bardziej się go docenia. Można psychicznie odpocząć. Choć u mnie to trochę inaczej wygląda, bo średnia wieku osób, z którymi się spotykam wynosi 3 lata :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, no tak- taka praca, ale chyba ją lubisz, nie? :) A z tym medalem, to prawda, zawsze są dobre i złe strony każdej sytuacji.

      Usuń
  2. Myślę, że po powrocie do pracy, czas z dzieckiem spędza się efektywniej i chce się chcieć :D czego mi ostatnio brakuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc czekam na to, żeby chciało mi się chcieć, bo niestety i mi ostatnio tego brakuje ;).

      Usuń
  3. Natalia, ja juz wrocilam do pracy. Na poczatku tez ciezko mi bylo zostawic malutka spiaca w lozeczku (Radek ja odwozi do mamy). Tesknilam...Ale przez powrot do pracy urosly mi jeszcze wieksze skrzydla. Znowu jakies zadania, wyzwania, kontakt z ludzmi, etc...Wracajac do domu widze usmiechniete pycho Emilki i lapki wyciagniete do mamy, stesknione malenstwo. Wtedy kazde zmeczenie, rozdraznienie mija. Dobrze jest wrocic do starego rytmu, ktory jest oczywiscie urozmaicony dodatkowymi obowiazkami, ale jakze milymi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym również podchodzić do tego tak jak Ty :). Mam nadzieję tylko, że żłobek się sprawdzi, a wtedy nic- tylko pracować! :)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).