sobota, 6 września 2014

Długoterminowe szczęście.

5 lat temu.

Wstaję około 9.00, szybkie śniadanie, jakaś tv śniadaniowa, prysznic, makijaż, włosy, paznokcie. Potem trzeba wybrać strój, no i buty. Jestem gotowa, o 11 wychodzę do pracy. W pracy mega "meksyk", nie wiem w co ręce wsadzić. Zmiana mija błyskawicznie. 22.30- wychodzę z pracy, lecę na miasto. Jakiś fast food, albo kolacja w dobrej knajpce, potem klub z M., albo z K., albo z L? (od koloru, do wyboru ;)). 2. nad ranem, wracam do domu, szybki prysznic i łóżko.
I tak mija cały tydzień.



3 lata temu.

Wstaję o 8.00, szybka kawka, makijaż itp. Czekam za Maciejem, wypatruję auta. Jest! Serce się raduje! Jemy razem śniadanie, celebrujemy każdą wspólną chwilę. O 12 zawozi mnie do pracy, rozstajemy się smutni, ale plan na wieczór mamy. 22.30- jedziemy na kolację i drinka, rozmawiamy, snujemy plany. Nie potrafimy się rozstać.
I tak dzień po dniu.


2 lata temu.

Jest! W końcu jest, wymarzone wspólne gniazdko. Cieszymy się z każdej chwili spędzonej w nim. Codziennie rano budzimy się z uśmiechem na twarzy, lecz po jakimś czasie przytłacza Nas ogrom obowiązków, rachunków, po prostu codzienność... Lecz nadal trwamy razem. Bo inaczej już nie potrafimy.


Dziś.

Jest Nas troje. Jest wspaniale. Jest rodzinnie, ciepło, spokojnie. Jest bezpiecznie. Jest z perspektywą na przyszłość. Są plany, ale i są radości z małych teraźniejszych rzeczy.
I to trwa, nie jest ulotne. Nie mija jak nocna impreza, czy spotkanie przy kawie. Dodaje więcej siły niż nowa fryzura i kiecka. 

Po prostu jest, a właściwie są... I mam nadzieję, że będą zawsze. Bo miłość daje najwięcej. Nie myślałam, że aż tyle...


2 komentarze:

  1. Cudownie, że znalazłaś swoje szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię czytać jak cieszysz się ze wszystkiego co masz. Zawsze bije od Ciebie pozytywne ciepełko i optymizm. Trzymam kciuki i życzę szczęścia i pomnażania miłości, którą już macie :D
    Do twarzy Wam razem z uśmiechem :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).