piątek, 10 lipca 2015

Dobra dla...

   Prawie rok temu założyłam blog i z wielkim zapałem umieszczałam kolejne wpisy. Jak to zazwyczaj bywa na początku, siły, chęci i weny było mnóstwo, a litery niemalże same układały się w całe posty. W czasie, kiedy blog powstawał byłam jeszcze na urlopie wychowawczym, wydawało mi się oczywiście, że mam ogromnie dużo pracy przy dziecku i z dumą mówiłam o tym, że dziś to np wyprasowałam, wysprzątałam łazienkę, ciasto upiekłam i jeszcze 2 spacery zaliczyłam.
Taka zarobiona byłam, że aż strach! 
Dziś oczywiście zdaję sobie sprawę, że to był śmiech na sali i, że tamten czas w porównaniu do dnia dzisiejszego to niemalże wakacje były...
Nie będę dziś po raz kolejny wylewać żali jaka to nie jest zmęczona, choć strasznie mnie wkurza, że na okrągło muszę gonić za czymś, bo doba ma tylko 24 godziny, a wyspać przecież też się lubię. 
Dziś chcę podsumować siebie samą, zmiany jakie zaszły we mnie, w myśleniu na przeróżne tematy przez ten cały rok.

Gdyby tak cofnąć się do lipca 2014, moją głowę zaprzątały tylko myśli związane z Krzysiem. Dziś oczywiście też jest dla mnie najważniejszy, ale nie ukrywam, że każda chwila mojego wytchnienia od Niego jest tak drogocenna jak nic innego. Każdy jego wypad do dziadków traktuję niemalże jak dwutygodniowy urlop na Lazurowym Wybrzeżu. Wiem, okropna jestem- z własnym dzieckiem czasu nie chcę spędzić. Ale to nie do końca tak. Teraz gdy pracuję zawodowo trudno jest mi pogodzić wszystkie moje role i prawie każdego wieczoru mam wyrzuty sumienia, że za mało dałam z siebie dla Krzysia, a taki weekend z babcią czy dziadkiem to dla Krzysia atrakcja nie z tej ziemi. Przecież głównym zadaniem dziadków jest rozpuszczanie wnuków, więc wcale się nie dziwię, że na pytanie: co będziesz robił u babci? Krzyś odpowiada: "am, am ciasto" :). I chyba więcej w tym temacie nie muszę pisać :). Ja w czasie, kiedy Krzysia nie ma, mogę nadrobić wszystko co zaległe, Krzyś świetnie się bawi i super spędza czas, dziadki mogą się nacieszyć wnukiem więc generalnie wszyscy są zadowoleni.
I niby w tym temacie nie zaszła ogromna zmiana, bo choć stosunkowo od niedawna bez problemu Krzyś nocuje nie tylko w domu, to nigdy nie byłam przeciwnikiem takich wypadów. Choć nigdy nie podejrzewałam siebie za taką ekscytację kolejnym "wolnym" od syna. Szczerze mówiąc nie wierzyłam w to, że kiedyś zacznie mi się to tak podobać, myślałam, że jestem ekstremalnym przypadkiem, który z dzieckiem może non stop. A jednak! wystarczyło mi popracować kilka miesięcy, abym zaczęła naprawdę jarać się każdą wolną minutką :). 
I choć nie wiem jak matka kochałaby swoje dziecko, to powrót do pracy robi dobrze na mózg. Nie mówię, że od razy po 6 miesiącach dobrze by było wrócić do pracy, ale nie zmienia to faktu, że jak się w końcu wróci to jest ok!

Rok temu myślałam także, ba! mówiłam głośno o tym, że nie przestanę karmić Krzysia na rzecz "nowego dziecka". Nie chciałam odbierać pierworodnemu czegoś tak cennego tylko dlatego, że instynkt macierzyński jest nadal niewyczerpany. A kiedy Syn skończył 22 miesiące podjęłam ostateczną decyzję o zakończeniu kp. Niestety, taki mój organizm, że kp i poziom prolaktyny mocno wszystko blokował, więc mogłabym tak czekać i czekać i nic by to nie dało.
Oczywiście koniec Naszego kp to nie tylko wynik tego, że chciałabym drugie dziecko, ale również tego, że zaczęło mnie to po prostu fizycznie męczyć, ale nie zmienia to faktu, że głównym argumentem za była kolejna ciąża. 
Po raz kolejny przekonałam się, że "tylko krowa nie zmienia zdania" i, że wszystko zależy od punktu siedzenia. 

Przez ostatni rok byłam przede wszystkim mamą i mamowe sprawy to te, które najwięcej mi głowę zaprzątają. Starałam się być zawsze tolerancyjna wobec innych postaw rodzicielskich, ale nie zawsze mi to wychodziło i choć nie jestem typem zwracającym uwagę, to potem w domu suszyłam Maciejowi głowę, że to i tamto u niej i u niego mi się nie podobało. 
Mijały kolejne dni, a dziś mogę uczciwie powiedzieć, że pod względem tolerancji dojrzałam- oczywiście jeśli chodzi o Krzysia nadal mam zasady i w określony sposób chciałabym z Nim postępować, ale kiedy obserwuję innych rodziców, których zachowanie nie do końca mi podchodzi to w duchu ich tłumaczę, myślę sobie, że może nie wiedzą, że może zmęczeni, że może zapomnieli... Pewnie nie każdego da się wytłumaczyć, ale tak jest mi łatwiej. Nie muszę wieczorami zaprzątać sobie głowy kolejnym krzykiem matki na dziecko w piaskownicy. 

Od kiedy wróciłam do pracy uświadomiłam sobie, że nie tylko w dobrą stronę idą zmiany we mnie. Z reguły nie poruszam tak intymnych tematów, staram się pozostawić jakąś sferę tylko dla mnie, dla Nas, ale dziś czuję, że muszę to z siebie wylać, bo inaczej się uduszę. 
Krzyś ma 2 lata, od 2 lat jestem mamą, a prawie od 3 żoną, tylko, że od kiedy jestem żoną, prawie cały mój świat to dziecko, bo w ciąże zaszłam "od razu". A każdy przecież wie, że dla żony najważniejszy powinien być mąż, a dla męża żona. Dopiero potem jesteśmy rodzicami. Niestety przez ostatni rok co raz trudniej jest mi być żoną. Co raz trudniej jest mi dać z siebie więcej niż bycie mamą. Od prawie 6 miesięcy staje się to prawie niemożliwe, bo czas zabiera również praca. 
Praca, obiad, sprzątanie, pranie, Krzyś, spanie, praca, prasowanie, obiad, Krzyś... I tak w kółko. A gdzie ja i Maciej? 
Jest mi z tym bardzo ciężko i nie wiem od czego zacząć, aby na nowo odnaleźć w sobie przede wszystkim żonę, a dopiero później matkę. 




Przez miniony rok było różnie na blogu. Czasami było mnie więcej, czasami mniej. Tematy poważne i błahe. Był moment, że chciałam zrezygnować, że nie pasowały mi te całe internety.
A dziś mam już ogromny dystans do wirtualnego świata i wiem, że w porównaniu do rzeczywistości nie znaczy on wiele, a już na pewno nie jest prawdziwy. Bo w internecie wszystko jest lepsze, ładniejsze. A życie życiem. To nie to samo co kolejna fota na Insta z jasnym wnętrzem i pięknym widokiem z okna, w ciuchach z najnowszych kolekcji...

Dziś nadal chcę pisać, ale nie po to aby podbić statystyki. 

Dziś chcę być dobrą dla siebie, dla męża, dla dziecka.




Pozdrawiam,
Natalia :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).