piątek, 27 marca 2015

Jak osiągnąć złoty środek?




   Kiedy kilka miesięcy temu zapadła decyzja o tym, że jednak wrócę do pracy, owszem byłam tą wizją przerażona, aczkolwiek byłam też przekonana o tym, że jakoś sobie tą nową rzeczywistość urządzę. Dam radę ogarnąć wszystko.
Krzysia, dom, siebie i pracę, no i męża też by wypadało. Jak na razie mam wrażenie, że nie ogarniam nic. To znaczy staram się, ale towarzyszy mi bez przerwy poczucie, że nie ogarniam. Próbuję osiągnąć złoty środek, aby nikt- łącznie ze mną samą- nie czuł się pokrzywdzony. Tylko jak to zrobić, kiedy wstaje nowy, pozornie zwykły dzień i widzisz, że dziecko nie jest w zbyt dobrej formie, że miało ciężko noc, a Ty za parę godzin musisz być w pracy. W planie miałaś jeszcze obiad, pranie i milion innych tego typu, a u nogi stoi delikatnie mówiąc nie zadowolony dzieć, który nie pozwoli Ci na nic innego jak siedzenie z nim na kanapie, tudzież dywanie. A jakakolwiek próba odejścia na moment kończy się... sami wiecie czym.
Więc znów po łebkach ogarniam przestrzeń i udaję, że nie widzę tych tłustych paluszków na podłodze w salonie. 

Nie chcę go tam zaprowadzać. W tym momencie, kiedy widzę, że nie jest w formie całą sobą pragnę zostać z nim w domu, zamknąć drzwi i położyć się na cały dzień w łóżku. Leżeć, czytać książeczki, oglądać bajki, budować wieże z klocków i przytulać. Wszystko we mnie krzyczy, że nie tak powinno wyglądać dzieciństwo mojego syna.
A potem patrzę jak pięknie się już potrafi bawić sam, o czym jeszcze kilka miesięcy temu nie było mowy. Widzę na własne oczy, że te parę godzin dziennie, które spędza wśród innych dzieci są dla niego niesamowicie rozwijające. I w takich chwilach cieszę się, że tak potoczyło nam się życie. Że każdy z naszej trójki ma w ciągu dnia czas, który spędza wśród innych. I kiedy w końcu spotykamy się całą trójką o wiele bardziej doceniamy te chwile. 

Nasze zwycięskie jajko :)


Kiedy jestem w pracy, a Krzyś jest w domu z Maciejem, co rusz spoglądam na telefon, czy aby nie przyszedł kolejny ememes ze zdjęciem synka. Odliczam każdą godzinę i myślę tylko o chwili, kiedy już będę mogła wyjść do domu. Może i nie jestem pracownikiem marzeń, robię co muszę i tyle, ale jestem teraz na takim etapie, w którym priorytetem są inne sprawy. Jest to chyba naturalne.



Inaczej ma się sprawa, kiedy jestem z Kisiem w domku, a on ma ewidentnie zły humor. Nie spowodowany zmęczeniem, chorobą, ani inną niedyspozycją. Po prostu ma zły humor i tyle. I usilnie próbuje zepsuć i mój. I mimo mojej ogromnej miłości do pierworodnego marzę o tym, żeby już wyjść do pracy, lub w lepszej wersji, mając wolne, czekam aż wybije godzina zero i będę mogła odstawić Krzysia do żłoba...

Odkurzacz już wrósł w otoczenie, 3 tydzień kataru...


Czego szuka pod bluzką?

Rośnie mi szef kuchni :)


Zbawienie!


Piszę tu o tym wszystkim, ponieważ rozmyślam od wczoraj jak osiągnąć ten upragniony złoty środek. Jak opiekować się na 100 % dzieckiem, najlepiej jak tylko potrafimy, jednocześnie pracując zawodowo i nie olewać obowiązków jakie nam powierzono? Jak wspomagać w pełni rozwój naszego dziecka  bez codziennego kontaktu z rówieśnikami, lub jak nie skazywać go na stres związany z pobytem w nowym miejscu, posyłając go do żłobka/ przedszkola? Jak dbać o dom w czasie, kiedy nie jesteśmy w pracy, jednocześnie poświęcając sobie samemu choć odrobinę czasu? Czasu wolnego od pieluch, smarków, obiadów i deski do prasowania? Jak dbać o związek, jeśli jedyny wspólny wieczór, w który ani ja ani mąż nie jest w pracy, okupiony jest haftami Krzysia... No, ale w końcu jak tu olać dziecia naszego i wysłać go np do babci, skoro obydwoje tęsknimy za nim najbardziej na świecie w ciągu tygodnia?

Więc wniosek jest jeden- aktualną rzeczywistość muszę potraktować jako właśnie mój złoty środek. Mało mi wszystkiego cały czas, a przede wszystkim mało mi czasu. Mało mi Krzysia, mało Macieja, mało czasu dla domu, mało czasu poza domem, mało czasu dla siebie... Więc uciekam spać, żeby chociaż sił nie było mało... ;)

 


Pozdrawiam,
Natalia :)

3 komentarze:

  1. Czas zawsze jest przed nami i za nami, ale nigdy nie ma go z nami.
    Jesteś świetną mamą i żoną i ze wszystkim radzisz sobie bardziej niż Ci się wydaje. Wpadniecie w nowy rytm i wszystko się poukłada, a jak nie... to trzeba zaplanować kolejnego bobaska i urlop z głowy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzy mi się taki urlop z nowym bobaskiem ;)

      Usuń
    2. No to Tatusia do sypialni i dalej już chyba nie trzeba tłumaczyć ;)
      Zawsze trzymam kciuki za spełnianie marzeń :*

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).