piątek, 26 września 2014

Uciszam wyrzuty sumienia.

   Na pewno też tak czasem macie, że choćbyście udawały nie wiadomo jak, że nie musicie jeszcze wziąć się za obowiązki domowe, to nadchodzi taki dzień, że udawać się dalej nie da...
Bo przecież nie można w kółko wycierać tylko baterii od umywalki, albo odkurzać podłogi, bez mycia, albo nie można wciąż na nowo segregować prania na "musi być wyprasowane", albo "może nie musi", lub "wyprostuje się na wieszaku". W końcu trzeba się wziąć w garść i ogarnąć temat! I kiedy nadchodzi ten moment to choćbyśmy nie wiadomo jak sprawnie działały to dzieć jest poszkodowany. Nie ma czasu ma zabawy, na wygłupy, na długie spacery, na czytanie książeczek, układanie puzzli, noszenie, tulenie, itp. 
Dzieci są mądre i mimo wszystko wybaczą Nam tą chwilową niedyspozycję, choć w trakcie napadu histerii może Nam się wydawać, że nie, ale gwarantuję, że jednak wybaczą. Trochę pojęczą, trochę się posnują znudzone po domu, nie mogąc sobie znaleźć miejsca, ale w końcu wybaczą.
Krzyśkowi ciężko jest zaakceptować taki obrót spraw, bo niestety, ale Nasz synek nie potrafi się jeszcze (mam nadzieję, że jeszcze) zająć sam sobą. Kiedy podrzucę mu jakiś pomysł na zabawę, to zajmie się na 5-10 minut, ale za chwilkę i tak przychodzi do mnie i szarpie za nogawkę spodni, żeby się Nim zająć, poświęcić choć odrobinę uwagi. I wtedy znowu znajduję mu jakieś zajęcie i tak w kółko. I choć tempo mam mega, mega błyskawiczne i ledwo dyszę na koniec to i tak czasami cały dzień zajmuje mi to ogarnianie chałupy.

No i kiedy usypiam wieczorem syna to przychodzą wyrzuty sumienia, że cały dzień Go zbywałam, odrzucałam, przestawiałam "z kąta w kąt". Nie powinno tak być, Krzyś nie powinien czuć się tak jak się czuł podczas tego dnia. Też nie lubię, kiedy muszę w kółko zabiegać o czyjąś uwagę, więc dlaczego On ma to lubić.

Ale na szczęście wstaje nowy dzień, ja jestem ze wszystkim na bieżąco, obiad został od wczoraj, zakupy zrobi mąż, a ja... Ja mogę być z synem, ale tak być naprawdę, na 100 %. 
Leżymy długo w łóżku, czytając po 1000 razy tą samą bajkę, tulimy się, śmiejemy. Nie spieszymy się ze śniadaniem, a później bawimy się. Tak po prostu się bawimy i nic Nam nie zakłóca tego czasu. Około południa kładziemy się razem na drzemkę i znowu się tulimy. I nie męczy mnie ani minuta, bo wiem, że wynagradzam mu poprzedni dzień. 
Wiem, że On już nie pamięta tego czasu, kiedy go przepędzałam, bo przeszkadzał w myciu podłogi, ale mimo wszystko czuję się lepiej, kiedy uciszę te swoje wyrzuty sumienia... :) 


Pozdrawiam, 
Natalia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).