wtorek, 5 sierpnia 2014

A moja córka/syn to... Czyli o tym jak rodzic nie widzi już nic poza dzieckiem.

   Kiedy rodzi się dziecko dzieje się coś takiego czego logicznie nie idzie w żaden sposób wytłumaczyć. Ta mała istotka od chwili kiedy widzimy ją pierwszy raz staje się dla Nas najpiękniejsza, najmądrzejsza, po prostu najcudowniejsza. I wszystko jestem w stanie zrozumieć, ponieważ mnie samą również "trafiło", ale nie mogę znieść jednego. A mianowicie przechwalania się na każdym kroku Naszym berbeciem. Obojętnie czy jest dopiero 3- miesięcznym bobaskiem czy 4- letnim przedszkolakiem, nie wspominając już "starym koniu" co ma już lat 14. 


Każdy rodzic kocha swoje dzieci, uwielbia o nich rozmawiać i ich sukcesy to dla Niego miód na serce. Ok, wszystko w porządku, ale czy ja muszę o tym słuchać bez końca?!
My staramy się nie zamęczać rozmówcy jednym, nudnym już tematem (wiadomo, dla Nas nigdy nie jest on nudny, ale druga strona nie chce już drugą godzinę słuchać o przygodach Krzycha w piaskownicy). Mam nadzieję, że jeszcze nikogo nie zajechałam gadaniem o synku (a jeśli jednak zajechałam to błagam o przebaczenie ;)). 
Nie znoszę, kiedy nie pytając dostaję półgodzinny wykład o tym jak to jej/jego dziecko płakało/śmiało się/skakało/spało/jechało na rowerze. Nie lubię, kiedy po każdym temacie rozmówca "płynnie" wkracza w opowieść o potomku. 
Kiedy pytam się o coś konkretnego chcę usłyszeć odpowiedź na to właśnie pytanie, a nie np na temat "czy przesypia już noce". 
Nie lubię też, kiedy już mi się zdarzy zamęczać rozmówcę biadoleniem o Krzyśku, na każde moje zdanie słyszeć pięć o jego dziecku. Bo przecież jak się nie pytam to się nie pytam! Helo?! 

Bo przecież kiedy idziesz na zakupy, możesz opowiedzieć mi co kupiłeś, a nie o tym, że dziecko było niegrzeczne/grzeczne. A kiedy wybieracie się na obiad do miasta, powiedz gdzie i co jedliście, a nie czy spało/nie spało podczas posiłku.

I z całym szacunkiem, nie twierdzę, że czyjeś dzieci to nudny temat, po prostu czasami chciałabym pogadać o czymś innym. Czasami nie chce mi się już o tym słuchać :). I starać się będę też nie zanudzać :)

A Wy jak radzicie sobie z monotematycznymi znajomymi? Mówicie wprost czy staracie się zmienić temat? A może po prostu unikacie kontaktu póki fascynacja nie minie? ;)

Pozdrawiam,
Natalia :)
Dzisiaj się załamałam, to dziecko w ogóle nie jest do mnie podobne! :)

6 komentarzy:

  1. Chyba faktycznie Krzyś podobny nie jest :P
    Ja akurat lubiłam i lubię słuchać tych wywodów na temat dzieci znajomych. O ile nie są jedynie ochami i achami, a konkretną rozmową. A sama staram się pilnować. Ale na początku jak się Jagoda urodziła miałam wyrzuty sumienia, że za mało pytałam o życie przyjaciółki, a za dużo mówiłam o naszym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja szczerze mówiąc, kiedy Krzysiek się urodził nie zastanawiałam się w ogóle czy mówię o Nim za dużo czy nie. Ale teraz, kiedy "emocje opadły", naprawdę mam nie raz dosyć po rozmowie z inną mamą ;).

      Usuń
  2. Mam podobne zdanie w tym temacie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Najzwyczajniej w świecie myślę, że to po prostu bezpieczny temat dla osób, które nie mają ze sobą dobrego kontaktu... Uważam, że inaczej rozmawia się z przyjaciółką, mamą, bądź teściową itd., a inaczej ze znajomą z placu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, kiedy nie zna się dobrze rozmówcy to ten temat jest idealny, ale kiedy druga osoba to Nasz dobry znajomy to myślę, że można pogadać nie tylko o dzieciach :)

      Usuń
  4. No faktycznie, jeśli rozmówcą jest ktoś, kogo się dobrze zna, to temat dzieci może stać się nudny ;)
    Baaa, temat dzieci, jak temat dzieci, ale, jak już ktoś zaczyna 'licytację', to poziom mojego wkurzenia sięga zenitu ;)
    'Twoja córka jeszcze nie zna kolorów??!", dodając 'Mój to już dawno je rozróżnia'.
    Chyba tego nie da się uniknąć ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).