środa, 18 marca 2015

Projekt P. Nie nadążam.

   No co tu dużo pisać... Kolejne dni mijają coraz szybciej, gdzieś obok mnie. Mieszają mi się ze sobą. Ranek, południe, wieczór i tak w kółko. Od wolnego do wolnego, a później znów czekam na wolne. Brakuje mi snu, brakuje mi czasu na wszystko, cały tydzień w biegu. Praca moja, praca Macieja, żłobek, choroba Krzysia, święta, nie wspomnę o porządkach, których pewnie w tym roku po prostu nie będzie... znowu praca, znowu choroba, a zaraz żłobek. I nie idzie tego jakoś zharmonizować. Wszystko dzieje się za szybko, na wariackich papierach. Mijam się z M., a Krzysia widzę czasami 2 godziny w ciągu dnia. Cały czas ratuje mnie tylko myśl, że dzieje się to wszystko po coś, w konkretnym celu.


No i doszło wczoraj do mnie, kiedy byłam już 20 godzin na nogach, że człowiek to takie głupie stworzenie, które zawsze musi zaznać gorszego, żeby uświadomić sobie jak bardzo miał dobrze. 
Narzekałam nie raz, że a to cały dzień w domu, a że nie mam ani chwili dla siebie, że zmęczona, śpiąca jestem, że Krzyś wchodzi na głowę. Wiele razy myślałam, że jest ciężko, kiedy byłam z Krzysiem w domu... Dopiero teraz wiem, jak może być ciężko. Jak trudno jest łączyć etat, opiekę nad dzieckiem, dom, itd. 

Nie nadążam. Po prostu nie umiem sobie wypracować jakiegoś schematu, który pomoże mi uzyskać zadowalające efekty. Mam wrażenie, że wszystko robię na pół gwizdka. W pracy myślę o Krzysiu, kiedy jestem z Krzysiem myślę co trzeba zrobić w domu, kiedy zajmuje się sprzątanie, itd myślę o pracy. I tak w kółko.
I nie wiem czy to etap przejściowy, czy może to tak zawsze będzie? Kiepska ze mnie chyba matka pracująca?



Pisałam już, że uwielbiam patrzeć jak On je?! No i dziś się zorientowałam, że zaszczepiłam w moim synu moją miłość do makaronu! Czyli jest dwóch na jednego! Ha! Przykro mi mężu ;)

Testujemy przed Wielkanocą ;)


Makarony, makarony... ;)

Mam nowe "uzależnienie". Jaglanka lub owsianka. Inny początek dnia nie wchodzi w grę! Polecam!

Wybijamy zarazki :)

Taki mój! Kochany! :)




A jak tam u Was? Też taki chaos? Czy wręcz przeciwnie?


Pozdrawiam,
Natalia :)

5 komentarzy:

  1. Najgorsze co możesz zrobić to być, aż taka surowa dla siebie samej. Z czasem wszystko zacznie kręcić się jak w kole. Nie myśl o tym czego nie zrobiłaś tylko o tym co już wykonałaś. To co jest w zaległościach traktuj jako coś co trzeba wykonać, ale widocznie nie jest aż tak pilne skoro może poczekać. Niektórym matkom, kobietom nie przeszkadza bajzel w domu, a mycie okien czy też inne wiosenno-świąteczne porządki uważają za banał. Należy się usprawiedliwić brakiem czasu :D Jesteś i tak mega dzielna!
    Na owsiankę też się ostatnio zabraliśmy i jemy codziennie. Córcia i ja z owocami i musem owocowym, a synuś z mężem owsiankę czekoladową tylko ;)
    Krzysiu dorośleje, wyciąga się. Fajny on :D
    Bardzo mi się podobają kieliszki do jajeczek :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzięłam sobie Twoje słowa do serca i już nie będę taka surowa dla siebie :) Wszystko nadrobię w swoim czasie, a teraz świat się nie zawali jak będzie trochę kurzu tu i tam :) Najważniejsze jest to, żebyśmy znaleźli czas dla siebie nawzajem :)

      Pozdrawiam i ślę uściski!!! :)

      Usuń
  2. Ależ pięknie zajada sam! Brawo! Im synuś będzie starszy, tym więcej będziesz miała czasu na "ogarnięcie" rzeczywistości :). I tak radzisz sobie fantastycznie! Najważniejsze - nie dać się zwariować, robić tyle, ile można i cieszyć się życiem :). Pozdrawiam ciepło (i zapraszam "do siebie")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za słowa otuchy. Jakoś tak łatwiej zaakceptować tą nieogarniętą rzeczywistość, kiedy ktoś wesprze, chociażby internetowo :). A do Matki Królów już zajrzałam i to na pewno nie był ostatni raz :). Uśmiałam się jak nie wiem przy opowieści o "pierwszej miłości" :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Nie bądź dla siebie taka surowa, troszeczkę zwolnij nie wszystko musi być zrobione w 100% na początek wyznacz priorytety resztę jakoś się dopasuje.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).