środa, 13 sierpnia 2014

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

   Mam 14- miesięczniaka w domu. Indywidualistę jak się patrzy (dobre geny ;)). Są takie momenty, że sobie już z Nim nie radzę. Jest coraz większy i najzwyczajniej w świecie za ciężki na moje chude witki ;). Nie dalej jak przedwczoraj popłakałam się przewijając Go. 

Protestuje Młody ostatnio przy zmianie pieluchy. Nie chce leżeć na plecach, wyrywa się, przekręca, świga, kopie, itp. Nie chcę używać wobec Niego siły, ale jeśli nie przytrzymam go mocniej nie jestem w stanie Go przewinąć. Kiedy Go tak przewijam na siłę, On płacze jeszcze głośniej, a ostatnio ja razem z Nim... Przeżywam strasznie te nasze "zapasy".

Na spacerach też jest wojna, zawsze chce iść w drugą stronę, ucieka z placu zabaw, wyrywa mi się, krzyczy w wózku... 

W domu, kiedy zabraniam mu czegokolwiek też urządza sceny. Tupie nogami, kładzie się na ziemię, niedługo pewnie zacznie walić głową w ścianę... Robi się purpurowy i krokodyle łzy lecą z tych pięknych błękitnych oczek. Oczywiście, kiedy jednak pozwolę mu na ten "zakazany owoc" histeria mija tak szybko jak przyszła.

Wiem, że za duża ilość zakazów jest frustrująca dla dzieci, więc często staram się znaleźć inną atrakcję zamiast po prostu dawać zakaz. Ale nie zawsze mam taką możliwość.

Kiedyś widząc taki obrazek pomyślałabym: "Co za nieznośny dzieciak"! Byłam głupią ignorantką i było dla mnie oczywiste, że dziecko, które widzę jest po prostu niegrzeczne, źle wychowywane, rozpieszczone. I trafiła kosa na kamień! Trafił mi się właśnie taki "niegrzeczny, rozpieszczony". A przecież tak wcale nie jest. Staram się naprawdę robić wszystko, żeby dobrze wychować Syna, a że On ma takie niecierpiące sprzeciwu usposobienie to już nie wina wychowania. Inna sprawa to to, że Krzysiek jest na etapie sprawdzania granic. Dobija mnie jednak myśl, że będzie On sprawdzał te granice jeszcze dłuuugo... :/ 

No i jaki z tego wniosek? Że łatwo jest oceniać, stawiać osądy, kiedy stoi się z boku i nie jest się zaangażowanym emocjonalnie w sprawę. A w praktyce wszystko wygląda zupełnie inaczej.

Bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...

A taki aniołek jest na zdjęciach... Mój synek mamusi ;)

4 komentarze:

  1. Masz rację. Ostatnio sama siebie skarciłam za to, że będąc nianią pozwalałam sobie oceniać rodziców. Ale to nie ja byłam z dziećmi 24h/dobę, nie ja nie przesypiałam w nocy itd. Teraz jest zupełnie inaczej. I wiem, że jestem gorszą matką niż byłam nianią :(
    Jagoda od początku histeryczka. Zawsze musi być tak jak ona chce i to w dodatku natychmiast. Czuję, że będzie jednym z dzieci rzucających się na ziemię i urządzających pokazy histerii..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie jesteś gorszą matką niż nianią. Matka dla Jagodzi jesteś najlepszą! :)

      Usuń
  2. Jeśli to Cię pocieszy, mój Hubiś ćwiczy mnie dokładnie tak samo :-). A po pobudce o 5tej rano, 9 godzinach w pracy i odebraniu go ze żłobka bardzo często nie mam już siły na "konsekwentne wychowanie". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda nie życzę nikomu źle, ale pociesza mnie fakt, że nie tylko ja mam taki okaz w domu ;).

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).