Po drugiej stronie leży Tata. I o dziwo też słyszał. I też się przytula. A ja przecież tak bardzo nie lubię ścisku. Od razu mi duszno. Ale nie teraz. Teraz mi dobrze, tak dobrze. Tak spokojnie. Tego się nawet nie da opisać. Od razu do oczu napływają mi łzy...
Już świta, mam takie ciężkie powieki, nie chcę jeszcze otwierać oczu, więc macham ręką na oślep bo znów go słyszę. -Chodź Kochanie, chodź, mama da- i w 3 sekundy odpływamy znowu w błogi sen.
Wydaje mi się, że minęła chwila, a już stoi na równych nogach, patrzy na mnie i mówi coś w bliżej nie określonym języku. Jego uśmiech jest najpiękniejszy jaki kiedykolwiek widziałam. Muszę chwilę dojść do siebie i już za moment tulimy się znowu. On tego potrzebuje, ale ja też. Tata zresztą też. I znowu tak tkwimy, jak całość przez chwilę,ale tylko chwilę bo przecież tyle jest do zrobienia, tyle do zobaczenia.
Chcę już zawsze budzić się z tym uczuciem. I zawsze kłaść się z tym uczuciem. Bo nie ma nic piękniejszego, prawdziwszego, niewinnego niż miłość dziecka. Nikt mi o tym nie mówił, więc był to szok, ale jaka piękna jest ta niespodzianka.
Ty dałeś mi zastrzyk szczęścia i codziennie dozujesz mi je, abym czuła się jeszcze lepiej. Nie potrzebuję już niczego innego.
Czy Ty wiesz mój syneczku jaką masz moc? :)
O tak Natalko, wszystko rozumiem. U nas tak samo:)
OdpowiedzUsuńPięknie napisane!
My nie śpimy razem w łóżku, więc każda pobudka równa się podejściu do łóżeczka. Przeze mnie, bo mąż nie słyszy. W nocy tak około 3-5 razy, nad ranem koło 20. Ale jak już się obudzi, podchodzę do łóżeczka i widzę TEN uśmiech. Każdego poranka cieszy się na mój widok bardziej niż z czegokolwiek innego :)
OdpowiedzUsuńTak, ten uśmiech ma moc :)
Usuń