czwartek, 4 września 2014

Moja kuchnia marzeń.

   Czasami, wieczorami, kiedy Krzyś śpi spokojnie, a my mamy kilka chwil dla siebie, opowiadamy sobie o swoich marzeniach. Niektóre są na wyciągnięcie ręki, niektóre bardzo odległe. Najważniejsze jednak, że są, bo człowiek, który nie marzy, nie dąży do celu. A jeśli nie ma celu, to nie ma sensu.



Uwielbiamy jeść- po Macieju widać to na pierwszy rzut oka, ja mam trochę lepszą przemianę materii ;). I z tej miłości do jedzenia i ugaszczania zrodził się pomysł- marzenie pt. własna knajpa.
Nie ma na razie możliwości, żeby iść w tym kierunku, nie ma nawet konkretnej wizji, ale jest MARZENIE.


I tak sobie po cichutku myślę, że chcieć to móc.







                           



















A czy Wy też marzycie? Kładziecie się wieczorem z wizją na przyszłość w głowie? Czy uważacie to za dziecinne? A może podchodzicie do życia praktycznie, bez zbędnych nadziei? 

Pozdrawiam,
Natalia :)

3 komentarze:

  1. Ja chyba bardziej z tych praktycznych. Więc i marzenia, jeśli są, to takie przyziemne. Jak knajpa powstanie to na pewno w niej zagościmy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja marzę o pięknie urzadzonym domu w stylu skandynawskim z dużą ilością lampionów i świec i o wieczorach na kanapie z stopami pod kocem z cieplym kubkiem herbaty po ciężkim dniu pracy, a wokół mnie troje bawiących się moich dzieci i mój mąż czytający norweską gazetę :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz, każdy niezmiernie mnie cieszy :).